Zatłoczone, hałaśliwe, pozornie chaotyczne.Z mnóstwem przypraw i idealnie poukładanych owoców. Aromat wszędobylskiej kolendry. Stragany dosłownie uginające się od orzechów włoskich. Pomidory i ogórki tak intensywne w smaku, że chciałoby się je jeść bez końca.
Największe targowisko udało mi się odwiedzić w Kutaisi, potem były już mniej imponujące, ale nadal pełne owoców, świeżej kolendry czy czurczcheli (dyskusyjny w smaku deser z orzechów włoskich, migdałów i soku winogronowego).
Gruzja to jeszcze kraj małych, rodzinnych sklepików, ukrytych w ciasnych uliczkach mini piekarni i tętniących życiem targowisk. W sklepikach możesz kupić produkty pakowane, czasem pieczywo czy domowe wyroby właściciela, ale po warzywa trzeba udać się targ. Poszukać, zapytać, posmakować, wejść w interakcję. Może na początku zabłądzisz, stracisz kilka minut, ale w zamian otrzymasz smak, prawdziwy i głęboki. Posmakujesz Gruzji.