Wspaniała była moim pierwszym filmem z tegorocznego Letniego Taniego Kinobrania. Szłam do kina w sumie dość podekscytowana. Wprawdzie pobieżnie przejrzałam opis filmu, ale ponieważ został zaklasyfikowany jako stylistyka lat 50, tudzież francuski Mad Men, liczyłam na lekką komedię z dobrym humorem i ironią.
Dodatkowo było to moje pierwsze od miesiąca wyjście do kina. Uwięziona w domu przez opasłe tomiszcza, prawie zapomniałam jak wygląda sala kinowa.
Sala była w porządku, w moim ulubionym kinie, w ulubionym rzędzie. Wszystko ładnie, pięknie, gdyby nie ten mały szkopuł, że 2 godziny ze Wspaniałą okazały się nie do wytrzymania.
O tym, że film kompletnie nie trafił w mój gust wiedziałam już po pierwszych dwóch scenach. Nie spodziewałam się jednak, że w trakcie filmu będę odliczać czas do końca, a moją główną rozrywką będzie słuchanie ironicznego śmiechu i komentarzy z rzędu za mną. Swoją drogą pozdrawiam, świetnie odzwierciedlałaś stan mojego umysłu.
Rose, pragnie się wydostać z małej mieściny i żyć jako kobieta wyzwolona, niezależna. Udaje się więc do trochę większej mieściny, gdzie pomimo swojej niezdarności i ciągłego roztargnienia dostaje posadę sekretarki. Zatrudnia ją niejaki Louis i zdecydowanie ma wobec niej inne plany. Odkrywa, że Rose posiada talent do szybkiego pisania na maszynie i postanawia, że pomoże jej w osiągnięciu tytułu mistrzyni, najpierw Normandii, potem Francji, a na końcu świata. Ambitnie!
Oczywiście nie brakuje wątku miłosnego. Rose po początkowej niechęci do pana Echarda (zresztą nie dziwne, bo jego fizjonomia i mimika czynią go co najmniej podejrzanym), zaczyna się w nim podkochiwać. Louis też coś zaczyna czuć, ale jako, że jest prawdziwym mężczyzną z krwi i kości tłumi to w zarodku.
W konsekwencji mamy film, który składa się ze scen paramiłosnych(z nadmiernie sugestywnymi minami), treningów Rose oraz relacji z zawodów.
Dialogi leżą, a sama historia nie mogła się już chyba bardziej upodobnić do brazylijskiej telenoweli. Jest naprawdę źle, gdy zaczynając oglądać film, wiem jak potoczy się jego dalszy ciąg.
Z pozytywów, mimo usilnego szukania, przychodzi mi do głowy jedynie urocza Marie, ewentualnie jej mąż Bob, którzy sprawiali, że oglądało się Wspaniałą odrobinkę lepiej. Nie poruszyła mnie ani naciągana historia życia Loius, ani problemy Rose. A już na pewno nie fascynowały mnie kilkuminutowe sceny z zawodów pisania na maszynie, tudzież zbliżenia na palce stukające po klawiszach. Nie kupuję tego sportu, wolę szachy.
Rose marzyła by być kobietą wyzwoloną i już chciałabym powiedzieć, że plus dla filmu za podjęcie tematu o emancypacji. Ale znów nie mogę, bo Rose w żadnym momencie filmu nie była osobą decydującą. Ślepo i posłusznie, podążała za tym co nakazywał jej Louis, spełniała jego pragnienia i marzenia. To jego ambicjom chciała sprostać, nie swoim. Więc, przykro mi, ale i tutaj się nie udało. Rose nie została kobietą niezależną.
Stylistyka nad którą rozpływają się wszystkie zapowiedzi, owszem była, ale w połączeniu ze słabym scenariuszem nie zachwycała, a czasem wręcz drażniła. Nie czułam klimatu lat 50, nonszalancji, muzyki.
Niestety Wspaniała okazała się nieudanym debiutem reżyserskim. Rada na przyszłość? Wybierać mniej nużące dziedziny sportu, bo pisanie na maszynie naprawdę nie jest porywające.
Bardzo nie polecam.
Tytuł: Populaire
Reżyser: Regis Roinsard
Obsada: Deborah Francois, Romain Duris, Berenice Bejo, Shaun Benson
Produkcja: Francja
Czas trwania: 111 minut
Gatunek: komedia