Jeśli chodzi o fotografię kulinarną, jestem zaskakująco (jak na mnie) zorganizowana. Zdjęcia posegregowane w folderach, utarty schemat zapisywania itede. Inny los czeka fotografie robione aparatem analogowym. Zaginione klisze, okazjonalnie wywoływane, niektóre prześwietlone, inne niosące zaskakujące wspomnienia.
Tydzień temu przypadkiem natknęłam się na takie niewywołane filmy i już kilka dni później przeniosłam się do słonecznej, ciepłej Portugalii. Takich niespodzianek nigdy za wiele! Gdybym wywołała je od razu, radość z oglądania byłaby mniejsza. Za to kocham analog. Za nieprzewidywalność, niesamowity klimat zdjęć. Ale też za naukę pokory, myślenia nad kadrem. Przeglądając zrobione w maju fotografie, przy części z nich nie mogłam w ogóle dojść, co chciałam uchwycić. Skutkiem tego, podczas weekendu w Berlinie nie zrobiłam za wiele zdjęć.
P.S.Przy okazji przypomniałam sobie o nigdy nie napisanej części drugiej przewodnika po Portugalii okiem roślinożercy.
Lizbona
Alfama (Lisbona)
Sintra
Park i Pałac Pena (Sintra)
Lagos
Pingback: Gazpacho i smak wakacji :: readeat.pl()