Czasem odnoszę wrażenie, że jajko urosło do rangi jakiegoś niezbędnego, totalnego składnika. Mówiąc o diecie bezjajecznej, zazwyczaj spotykam się z dużym zaskoczeniem, bo przecież jajko jest wszędzie! Kiedy zaczynamy się zagłębiać w temat, to jednak okazuje się, że większość makaronów na sklepowych półkach jest bez jajek, a zrobione przeze mnie ciasta jednak wyrosły i o dziwo, są jadalne.
O ile zrozumienie, że jajko w daniach obiadowych czy śniadaniowych nie jest niezbędne, to w kwestii pieczenia nie jest już tak łatwo kogoś przekonać.
Istnieje pogląd, że jajko jest omnipotentne, bo i pomaga wyrastać, i sprawia, że ciasto jest puszyste, wilgotne. Odpowiada też za ładny kolor, smak i na pewno za coś jeszcze.
Jak więc jest to możliwe, że bezjajeczne wypieki w ogóle wychodzą i nie przypominają skały?
Otóż okazuje się, że jajko wcale nie jest kluczowym składnikiem i istnieje mnóstwo jego substytutów. Z moich ulubionych i najczęściej stosowanych:
– siemie lnianie (1 jajko=1 łyżka zmielonego siemienia+3 łyżki ciepłej wody), dzięki niemu ciasto będzie zwarte
– mąka z cieciorki (1 łyżka w 2-3 łyżkach wody, niekiedy dodaję też łyżeczkę oleju)- żółty kolor, idealnie spaja, nadaje odpowiednią konsystencję- idealnie sprawdziła się i w pączkach i tartach i w wielkanocnej babce, mój numer jeden
– jogurt sojowy
– banan albo przecier jabłkowy- rzadziej korzystam, bo wolę wybrać bardziej naturalne smakowo składniki
– 1 łyżeczka sody+ 1-2 łyżki octu jabłkowego– cudowna piana do biszkoptów
– ocet jabłkowy– zwartość i kruchość ciasta, polecam przy pieczeniu tart
– olej rzepakowy
– rzadko kiedy stosuję puree z dyni, czy tofu (najlepiej silken)
– daktyle (posiekane, gotowane z odrobiną wody na puree)
– mleko kokosowe (chociaż zwykle bywa kojarzone z bitą śmietną wegańską, dobrze zastępuje jajko)
Przepisy na bezjajeczne, pierwotnie jajeczne potrawy:
– torrtilla espanola
– brownie z daktylami i mlekiem kokoswym
– pączki
– tiramisu
– makowiec
– babeczki z awokado
–majonez z awokado
– pieguski
Wiadomo, już czym mniej więcej zastępować jajka, ale pozostaje kluczowe pytanie: dlaczego?
Myślę, że obraz szczęśliwej kury biegającej po podwórku utkwił w głowach wielu z nas. Również w mojej. Dzieciństwo spędzone na wsi, nie pozwala mi jakoś inaczej myśleć o kurach, niż takich żyjących sobie swobodnie w gospodarstwach. I pomijając już w tej chwili w jaki sposób kury kończyły swój żywot, to o jajkach można było powiedzieć, że są od kur z wolnego wybiegu. Kiedy byłam mała każdy sąsiad w okolicy miał swoje kury. Teraz, gdy odwiedzam rodzinne strony na 4 najbliższych sąsiadów tylko jedna osoba ma kury i są to kury, które faktycznie „robią co chcą”.
Do czego zmierzam, bo w zasadzie nie wiadomo, czy chce Wam oznajmić cudowną wiadomość o tym jak spada liczba kur hodowany czy może chce pokazać, jak zmieniło się kurze życie?
A więc, liczba hodowanych kur nie zmniejszyła się, a skoro nie ma ich na podwórkach, to gdzie się podziały?
Otóż jak wyczytałam w materiałach od Stowarzyszenia Otwarte Klatki aż 89% jaj w naszym kraju pochodzi z chowu klatkowego. W zasadzie liczba kur w hodowli klatkowej, jest równa tej z hodowli ściółkowej, ale w tej pierwszej uzyskuje się znacznie większą liczbę jaj.
O co chodzi z tym chowem?
Chów klatkowy jest najbardziej ekonomiczną wersją, bo pozwala na najlepsze „zagospodarowanie” kur na m2. Kury trzymane są w klatkach wyposażonych w grzędę, gniazdo, miejsce do kąpieli piaskowych, urządzenie do ścierania pazurów, każdemu zwierzęciu przysługuje 750 cm2 powierzchni podłogi, w tym dostęp do gniazda. Kury utrzymywane są w 20-60 osobowych grupach.
Nie brzmi to jak kura z moich wyobrażeń. Pomijając już aspekt użytkowania kury jako maszyny produkującej jajka, całe życie na 750cm 2 z innymi kurami, nie brzmi jak zdrowa, szczęśliwa kura (nawet pomimo ulepszeń w umeblowaniu klatek).
Dla tych którzy chcą na własne oczy przekonać się jak wygląda żywot w klatkach na jakonetoznosza.pl
Ptasi móżdżek, czy aby na pewno?
Kury pochodzą od kura bankiwa, który żyje w małych grupach liczących do 12 ptaków. Uwielbiają budować gniazda, czyścić pióra i szukać pożywienia. Są zdolne do empatii, odczuwania strachu, frustracji, entuzjazmu, nudy. Tak jak my mają swoje własne małe przyjemności – uwielbiają kąpać się w piasku i wygrzewać w słońcu.
Kury nie są uważane za inteligentne zwierzęta. Po raz kolejny włącza się w głowach obraz kury monotonnie dziobiącej ziarna, nieudolnie wskakującej na płot czy uciekającej przed nie-wiadomo-czym.
Wbrew stereotypom kury to bardzo mądre stworzenia, dorównujące inteligencją nawet niektórym naczelnym.
Co niby taka „mądra kura” może?
– potrafi zrozumieć, że niedawno schowane przedmioty wciąż istnieją – coś, co wykracza poza możliwości poznawcze małych dzieci
– rozumie też koncepcję zdarzeń mających nastąpić w przyszłości
– na długo zapamiętuje inne osobniki z otoczenia oraz ważne wydarzenia ze swojego życia
– zawierają przyjaźnie i tworzy silne więzi rodzinne (ciasnota i natłok innych kur wbrew pozorom nie ułatwiają kontaktów towarzyskich, wręcz przeciwnie nie pozwalają realizować podstawowych potrzeb czy zachowań, zresztą kto by był w stanie zawierać znajomość w takich warunkach, ja na pewno nie! Mimo drapaka na pazury!)
– silna więź na linii matka kura- kurczak, kura uczy swoje młode modyfikując przy tym techniki przekazywania informacji
Wszystkie te wyżej wymienione zachowania, zwyczaje, jakkolwiek je ocenicie, nie są możliwe do realizacji w chowie klatkowym.
Zazwyczaj nie namawiam nikogo do radykalnej zmiany diety, czy nie zmuszam do oglądania zdjęć. Nie będę tutaj też argumentować dlaczego warto by było odpuścić trochę z jajkami. Przedstawiłam Wam jak wygląda życie i zwyczaje kury w środowisku wolnowybiegowym, jak sytuacja ma się w klatkach i czym można zastąpić jajka.
Wiadomo, że trudno jest rezygnować z tego co się lubi, jeszcze jeśli za tym stoi tradycja. Ale może czasem warto się złamać i spróbować choć na trochę bezjajecznej diety.
Więcej możecie poczytać na stronie nowej kampanii Otwartych Klatek– Jak one to znoszą?
Być może przekona Was do bezjajeczności moja wielkanocna babka marmurkowa. Szybka w przygotowaniu, pyszna, wymarzony wypiek na Wielkanoc!
Bezjajeczna babka marmurkowa
Zweganizowany przepis z „Kuchni polskiej”
Składniki:
100g wegańskiej margaryny
5 łyżek mąki z cieciorki+ 6 łyżek wody+ 2 łyżki oleju rzepakowego*
1 łyżeczka sody+ 2 łyżki octu jabłkowego*
1 szklanka (120g) cukru pudru
ekstrakt waniliowy
½ szklanki mleka sojowego (120ml)
1 łyżka soku z cytryny
250g mąki (użyłam typ 450)
2 łyżeczki proszku do pieczenia
20g kakao
2 łyżki mleka sojowego
maragryna i bułka tarta na blachę
*zamiast jajka
1. Margarynę utrzeć w misce, dodać rozpuszczoną mąki z cieciorki (z wodą i olejem) i dalej ucierać. Następnie wsypać cukier, dodać ekstrakt z wanilii, sok z cytryny, mleko. Utrzeć wszystko starannie.
2. Wymieszać sodę i ocet. Powinna powstać piana.Dodać do masy, razem z proszkiem i przesianą mąką. Lekko wymieszać, tak żeby piana zbytnio nie opadła.
3. Piekarnik nagrzać do 180C. Formę na babkę posmarować margaryną i obsypać bułką tartą. Przewrócić formę, żeby nadmiar bułki wypadł. Wlać 2/3 ciasta. Do reszty dodać kakao i 2 łyżki mleka. Wylać na jasne ciasto. Piec około 35-45 minut, (w moim piekarniku optymalny czas to 40 min) aż patyczek włożony w ciasto wyjdzie suchy.
Podawać posypane cukrem pudrem.
Pingback: Wielkanoc przyjazna kurom | Otwarte Klatki()