Zainspirowana artykułem o kuchni kenijskiej w Wysokich Obcasach (przechowuję go niemalże w sejfie) miałam fazę na duszenie wszelkiej zieleniny i serwowanie jej z chapati. Potem nadszedł okres poszukiwań fasoli rosecoco, by upichcić ją w mleku kokosowym (Maharagwe Ya Nasi). Przeczesując sklepy, stragany i targowiska krakowskie nigdzie nie spotkałam tej odmiany. Jednak z moich poszukiwań wróciłam bogatsza o dwa gatunki fasoli: malinową i orzełek.
Do mojej kenijskiej potrawy postanowiłam użyć tej bardziej wizualnie przypominającej rosecoco, czyli orzełek. Skąd w ogóle taka nazwa? Otóż ciemniejszy kolor układa się na fasolce na kształt orła, niekiedy nawet w koronie (!). Szczerze mówiąc nie wiem, czy zauważyłabym ten ryt orzełka, gdyby nie dość sugestywna nazwa.
Oprócz walorów patriotycznych (ponoć jej hodowla była zakazana przez zaborców), fasolka ta różni się od „zwykłej” delikatniejszym smakiem.
Dzięki swojej delikatności idealnie zgrała się z mlekiem kokosowym i nadała tej afrykańskiej potrawie trochę egzotycznej, polskiej nuty.
Swoją drogą, zauważyłam, że kuchnia kenijska dość dużo inspiracji czerpie z Indii (chapati, gulasze z mlekiem kokosowym). Ciekawe czy ma to jakieś odniesienie historyczne.
Składniki:
4 porcje
400g fasoli orzełek*
2 cebule (180g)
3 pomidory ( 500g)
2 ząbki czosnku
1 szklanka (230ml) mleka kokosowego
2 łyżki oliwy z oliwek
sól
pieprz
* oczywiście można użyć tej zwykłej fasoli czerwonej
Fasolę moczymy przez noc. Następnie gotujemy ją, aż będzie miękka.
Pomidory obieramy ze skórki i kroimy w kostkę. Siekamy cebulę i czosnek. Na rozgrzanej oliwie dusimy cebulę, czosnek i pomidory, aż zmiękną. Dodajemy odcedzoną fasolę. Dolewamy mleko kokosowe i gotujemy jeszcze przez 5 minut. Doprawiamy solą i pieprzem.
Podajemy ze świeżym pieczywem, ziemniakami lub ryżem.
Smacznego!
Ile kalorii?*
1 porcja:
341 kcal
białko: 12g; tłuszcze: 18 g; węglowodany: 36 g, błonnik: 1o g;
żelazo: 5 mg; wapń: 66 mg; cynk: 1,8 mg
* ilość kalorii, a także zawartość składników odżywczych jest podana w przybliżeniu