„… czuję się jak bohaterka ostatnich stron powieści dla kobiet: wszystko było złe, zagmatwane, pełne perypetii, przepychanek w tramwajach, podań do ZUS-u i codziennej szarości, ale teraz oto siedzę na kamieniu, patrzę w morze, uśmiecham do życia, gra mnie Anna Nehrebecka.”
Jakbym czytała o swoim życiu. Tylko bez drugiej części. I chyba nie grałaby mnie Anna Nehrebecka. Ale dziś nie o tym, choć zdecydowanie pojechałabym nad morze.
Dziś będzie o Masłowskiej słów kilka i o”Więcej niż możesz zjeść” czyli zbiorze esejów okołokulinarnych przez nią napisanych. Powiem wprost. Dawno nie czytałam tak dobrych tekstów, których punktem wyjścia do rozważań o życiu, społeczeństwie i kulturze są kulinaria. W zasadzie nic zaskakującego, w końcu jedzenie obecne jest każdym aspekcie ludzkiego życia. Smaki i zapachy pozwalają obudzić dawno zagrzebane historie. Kultura jedzenia to coś głęboko w nas zakorzenionego, kształtującego nas od najmłodszych lat. Rosół w niedziele po kościele. Kompot na szkolnej stołówce. To co jedliśmy, gdy byliśmy szczęśliwi. Znienawidzone potrawy, które zaległy na żołądku. Podróże jakie odbyliśmy. Ludzie z którymi siadaliśmy do wspólnych posiłków. Ich wspomnienia, smaki. Wszystkie te powiązania są z pozoru oczywiste, ale by ubrać to w słowa potrzebna jest zdecydowanie Dorota Masłowska. Bez owijania w bawełnę, sarkastycznie, inteligentnie. W punkt.
Na przystawkę podrzucam Wam parę cytatów.
„Lubię barwność i wielowymiarowość świata przejawiającą się w posiłku, mnogość wątków, które spotykają się podczas krojenia melona z Ekwadoru na desce z Chin i gryzienia go polskimi ustami w Niemczech. Lubię kiedy przy stole rzeczywistość zagęszcza się jak w soczewce i przez ubiory biesiadników, muzykę z radia, dźwięk strojącej się orkiestry czy szum z zepsutego telewizora, wystrój stołu lub całkowity jego brak, zapach wnętrza lub rozwiewanie włosów przez wiatr tworzy życie.”
” W atmosferze hotelowej restauracji wisi właśnie coś z atmosfery radosnego bezprawia, infantylnej anarchii, wielkiego „starych nie ma w domu”. […] Tak właściwie nigdy nie wychodzimy stamtąd fizycznie zadowoleni, syci. Nie ma w tym jedzeniu zwykłego, organicznego szczęścia pożywiania się.”
” Gdy osoba siedząca obok w kinie wyjmuje zakupioną przed chwilą wannę popcornu, ty wyjmujesz nóż sprężynowy? Czy gdy potem staniesz przed sądem za morderstwo, wiesz, że drugi raz zrobiłbyś to samo, tylko chwilę wcześniej, nim pierwszy popcorn zmiażdżony zębami denata wydał to charakterystyczne „chrups”? Jeśli na większość pytań odpowiedziałeś/łaś pozytywnie, to znaczy, że jesteś odgłosyjedzeniafobem…”- Yes. Yes, I am. „….Spraw sobie przyjemność i nie pojedź do Chin.”
„Proponuję więc Sopot. Jeśli nie macie jednak w pobliżu żadnego Sopotu, możecie spróbować też w Kazimierzu Dolnym, Zakopanem i na Krakowskim Przedmieściu; mamy w Polsce ten komfort, że wciąż istnieje wiele miejsc, zwłaszcza turystycznych, oferujących pomoc w pozbywaniu się niechcianych pieniędzy za pomocą niejadalnych posiłków.”
„… smak kończącej się niedzieli. Smak walącej się w gruzach beztroski i warczącego za nią groźnie obowiązku, smak wolności i szczęścia wyrwanego nam lodowatą ręką ponurej konieczności, wreszcie: smak występku, którym rekompensujemy sobie tego procesu nieuchronność… Smakiem tym jest smak nielegalnych słodyczy, które dziecko może przyrządzić sobie na pociechę samo.
CUKIER WANILIOWY Z RĘKI
– korzystając z donośności lektorstwa Janusza Szydłowskiego, cukier waniliowy wyjmujemy z szafki, wysypujemy w zagłębienie ręki i wysysamy;
KAKAO „NA SUCHO”
– kakao (najlepiej niemieckie Schlustad) wysypujemy na spodeczek i wylizujemy
KOGEL-MOGEL
– wielki nieobecny w mojej biografii kulinarnej. Ale recepturę znajdziecie na pewno w książce Salmonella w kuchni-1000 przepisów.”
Ja natomiast podaję Wam przepis na mój niedzielny zestaw ratunkowy.
Składniki:
czipsy z jarmużu (przepis poniżej)
dobra książka (wyżej wymieniona „Więcej niż możesz zjeść sprawdzi się idealnie)
ciepły koc
futrzak dowolnego gatunku (pies, kot, świnia morska) umoszczony na owym kocu
szklanka ziołowego naparu (u mnie: bratek, melisa, pokrzywa z kilkoma kroplami syropu lawendowego)
chałwa lniana ze Slow Paczki
Wymieszać, spożywać powoli, delektując się każdym kęsem leniwej niedzieli. W międzyczasie przeglądać i zachwycać się składem Slow Paczki wersji świątecznej. Bo i jest chałwa, i pięknie pachnące mydło, i syrop z lawendy. Chrzan bursztynowy oraz tłoczony na zimno olej rzepakowy, o głębokim aromacie. A przede wszystkim, pięknie wydany Sezonownik. Od trzech lat zachwyca, promując polską, sezonową kuchnię (jestem wielką fanką)..I Usta, ale ich już chyba nie muszę zachwalać. Zakochacie się w Slow Paczce, gwarantuje Wam. Może nawet, spróbujecie dać szansę (ja ponownie!) zielonej kawie.
Czipsy z jarmużu:
2 duże łodygi jarmużu
pieprz czarny
sól
2 łyżeczki oleju rzepakowego
Do wyboru:
papryka wędzona
imbir
ocet balsamiczny
Myjemy jarmuż i osuszamy go. Rwiemy na kawałki wielkości czipsów, pamiętając by usuwać grube łodygi. W misce polewamy czipsy olejem i obficie posypujemy ulubionymi przyprawami, solą, pieprzem. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 150C z termoobiegiem przez 7-9 minut, aż czipsy będą chrupkie ale nie spalone. Te polane octem będą wymagać troszkę dłuższego pieczenia.