Simon i Hanna. Historia pary. Razem już 20 lat. Poznajemy ich razem, poznajemy też osobno.Mają wspólne życie, ale także swoje tajemnice. Wzloty i upadki, odejścia, ale zawsze powroty. Przyjaźnią się, kochają, szanują swoje odrębności. Układ idealny?
Czegoś jednak zaczyna brakować. Simon traci matkę, lekarz wita go diagnozą: rak jądra. W ważnym dla niego momencie zostaje sam. Coś w ich relacji przestaje grać. Zaczynają żyć obok siebie.
Hanna poznaje Adama, naukowca zajmującego się genetyką. Już od początku między nimi iskrzy. Kolejne przypadkowe spotkanie w teatrze, na meczu. Mniej przypadkowa podróż taksówką pod jego mieszkanie. Hanna jest rozdarta między obrazem tego co będzie po, a pożądaniem do Adama. Pożądanie wygrywa.
Simon poznaje Adama, przystojnego blondyna na basenie. Chwila rozmowy , potem niedwuznaczna sytuacja w szatni. Simon jest zdezorientowany: „Nie jestem gejem. Przynajmniej do tej pory nie byłem”. Jednak fascynacja Adamem jest silniejsza niż niepewność i strach.
Obecność Adama w życiu Simona i Hanny zmienia ich związek. Znów jest między nimi bliskość, intymność. Są szczęśliwi. Wkrótce jednak tajemnice wyjdą na jaw. Jak postąpią?Czy ich wieloletni związek wytrzyma? Czy inteligentni, wykształceni ludzie z otwartym umysłem będą w stanie odnaleźć się tak niekonwencjonalnej sytuacji?
Z opisu filmu w głowie utkwiło mi porównanie do „Wyśnionych miłości” . Tak, poruszają one tematykę związków jednopłciowych, ale sam kontekst jest zupełnie inny. Wyśnione miłości to przede wszystkim studium młodzieńczej fascynacji, „puppy love”, złudzeń jakim ulegają zakochani ludzie. Jest tematyka queer, jest dyskusja o tożsamości seksualnej. Wszystko jednak rozgrywa się w sekwencji dwójkowej.
W „Trzy” natomiast mamy do czynienia z bardziej dojrzała relacją. Nie ma tu już młodzieńczej fascynacji, iluzji miłości. Jest dwójka ludzi tworząca stabilny związek. W ich życiu pojawia się trzecia osoba. Zakochują się. Muszą podjąć decyzję czy pozostają we dwoje, rozstają się, czy też otwierają się na coś nowego.
Ogromny plus oczywiście za podjęcie tematyki queer. Kim tak naprawdę jesteśmy? Czy to, że przez całe życie wchodziliśmy w relacje heteroseksualne wyklucza inną sytuację?Czy sporadyczne kontakty homoseksualne stanowią wyznacznik naszej tożsamości seksualnej? Czy zawsze musimy się określać? „ Musisz zrezygnować z deterministycznej wizji swojej biologii” mówi Adam do Simona.
Kolejny plus za podjęcie tematu czym jest związek, miłość i czy zawsze muszą to być tylko dwie osoby. Czy możliwe jest stworzenie bliskiej intymnej relacji między trojgiem ludzi? Czy taki układ funkcjonuje wyłącznie w sferze seksualnej?
W tym kontekście film jest naprawdę godny polecenia. Dużym minusem jest jednak jego chaotyczność. Oglądając ma się wrażenie, że reżyser nie mógł się zdecydować ani co do konwencji, ani ilości poruszanych tematów. Czyżby Tykwer chciał streścić cały dyskurs społeczny współczesnych Niemiec? Jest plastynacja, eutanazja, aborcja, rak, operacja, in vitro, manipulacje genetyczne, ekologia, nazizm, burki, szybki przekrój przez filozofie.
Mamy sceny rodem z „Debiutantów”, gdzie Simon opisuje śmierć swojej matki, a na dzielonym ekranie pojawiają się różne obrazy. Nie zabrakło również czarno białych ujęć w stylu Bergmana- żałobny kondukt, Simon wypluwający swoje zęby, Hanna złowieszczo okryta czarnym kapturem. Enough is enough.
Podsumowując, nigdy za mało filmów o takiej tematyce, ale na przyszłość nie wrzucajmy wszystkich problemów społecznych do jednego worka.
Tytuł: Trzy (Drei)
Reżyser: Tom Tykwer
Aktorzy: Sophie Rois, Sebastian Schipper, Devid Striesow
Produkcja: Niemcy
Czas trwania: 120 min
Gatunek: dramat, komedia