Odliczam dni do wiosny. Tęsknię. Wyczekuję pierwszych wiosennych molekuł w powietrzu (w Krakowie ponoć pojawiają się koło lipca).
Chociaż ta zima była całkiem łaskawa. Bez przeszywającego mrozu i bólu dłoni. Na lodzie przewróciłam się tylko raz, prosto w błoto. Przeziębienie leczone okładami z psów i herbatą z imbirem stało się już pewnego rodzaju tradycją. Dzięki zimowemu marazmowi, który skutecznie odganiał mnie od pisania tutaj, nauczyłam się robić na drutach. Trochę nierówno, ale nie będę dla siebie zbyt surowa. Zawsze szalik można przemianować na kocyk dla psów. Po literackiej uczcie jaką wyprawiły mi ” Księgi Jakubowe”, udało mi się zdobyć „Metafizykę”, książkę, na którą bezskutecznie polowałam przez kilka lat. Zastanawiając się czy po dwóch tak dobrych powieściach, znajdę coś,co będzie dało się czytać, bezpiecznie powróciłam do melodyjnego realizmu magicznego Salmana Rushdie. Czytam więc „Dwa lata, osiem miesięcy i dwadzieścia osiem nocy”, otaczam się dżinnami, Dunią i całym Dunizjatem, mozolnie przerabiam oczka prawe, gotuję gnocchi z batatem, zasypując całą kuchnie mąką. Karmię psy słodkim ziemniakiem. Do wiosny coraz bliżej.
Gnocchi z batatem
i sosem z migdałów
Składniki:
Gnocchi:
500g batatów
1¼ szklanki mąki (140g)
¼ szklanki mąki z cieciorki (30g)
½ łyżeczki soli
szczypta gałki muszkatołowej
Sos:
½ szklanki płatków migdałów (55g)
1 łyżka oliwy z oliwek
1 nieduża cebula
2 łyżki posiekanej świeżej szałwii*
2-3 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę
1/3 szklanki białego wina
¾-1 szklanka mleka roślinnego
sól
pieprz
opcjonalnie 2 łyżki płatków drożdżowych
oliwa z oliwek
*spokojnie możecie zastąpić szałwię natką pietruszki
1. Piekarnik nagrzewamy do 200°C. Pieczemy bataty, aż zmiękną (30-50 minut). Zostawiamy do wystygnięcia.
2. W dużym garnku doprowadzamy osoloną wodę do wrzenia. Redukujemy płomień i utrzymujemy ją na granicy wrzenia.
3. Ziemniaki rozgniatamy/blendujemy na puree. Przekładamy puree na lekko posypany mąką blat. Dodajemy obie mąki, sól i gałkę muszkatołową. Mieszamy przy użyciu rąk. Ugniatamy ciasto, aż będzie miękkie i niezbyt lepkie. Powinno gładko odchodzić od rąk.
4. Odrywamy mały kawałek ciasta. Na blacie posypanym mąką formujemy pierwsze gnocchi. Wrzucamy do delikatnie wrzącej wody. Gotujemy około 30 sekund, od wypłynięcia naszego prototypowego gnocchi na powierzchnię. Wyjmujemy, czekamy, aż lekko przestygnie i testujemy. Jeśli się rozpada lub jest zbyt miękkie, rozpływające się, oznacza to, że do ciasta musimy dodać więcej mąki. Dodajemy małe porcje mąki, testujemy w wodzie. Mnie z powyższych proporcji wychodzą gnocchi, które nie potrzebują zbytnich modyfikacji.
5. Kiedy ciasto będzie już odpowiednie, dzielimy je na 4 części. Z każdej części formujemy podłużny wałek około 2 cm grubości. Następnie każdy wałek kroimy w porcje o długości około 2 cm. Przy użyciu widelca, robimy bruzdy na każdym kawałeczku. Posypujemy delikatnie mąką i zostawiamy w temperaturze pokojowej na około godzinę. Na tym etapie możemy je również przykryć i włożyć do lodówki (do 1 tygodnia).
6. W międzyczasie przygotowujemy sos. Cebulę drobno siekamy. W rondelku lub w głębszej patelni rozgrzewamy oliwę z oliwek. Wrzucamy cebulę i podsmażamy, aż będzie złota. Dodajemy szałwię i czosnek. Dolewamy wino i doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy przez kilka minut.
7. Blendujemy składniki z patelni razem z migdałami. Stopniowo dolewamy mleko (zazwyczaj między 3/4 a 1 szklanką). Doprawiamy solą i pieprzem. Przelewamy sos na patelnię i utrzymujemy ciepły, aż gnocchi będą gotowe.
8. Przygotowujemy durszlak na ugotowane gnocchi. Do lekko wrzącej wody wrzucamy po około 12 sztuk. Mieszamy łyżką po dnie po około minucie, żeby uniknąć przywierania gnocchi do dna. Kiedy wypłyną na powierzchnię, czekamy jeszcze około pół minuty i wyjmujemy je na durszlak. Skrapiamy oliwą, delikatnie wstrząsamy durszlakiem, tak aby obtoczyć je w oleju. Powtarzamy z pozostałymi porcjami ciasta.
9. Ugotowane gnocchi mieszamy z ciepłym sosem. Podajemy od razu, najlepiej z czipsami z jarmużu. Gnocchi serwujemy zawsze ciepłe.