Siedząc już prawie na walizkach, przed moją pierwszą (dłuższą niż jeden dzień) wizytą we Włoszech, z sentymentem wspominam zeszłoroczną podróż do Portugalii. Choć było to zaledwie kilkanaście miesięcy temu, wspomnienia zaczynają się zacierać i blednąć.
By ożywić pamięć, przeglądam zdjęcia. Aromaty i smaki powracają z zaskakującą intensywnością. Zapach mocnego espresso unoszący się pośród wąskich uliczek. Klasyczny portugalski poranek. Kawiarnie wypełnione ludźmi, spragnionymi tego ciemnego napoju. Niby w pośpiechu, tuż przed pracą, a jednak czuć tę powolną atmosferę przebudzania się, słychać szmer przewracanych kartek codziennej gazety i pojedyncze rozmowy.
Portugalia zawsze będzie kojarzyć mi się z wąskimi uliczkami Alfamy, pustą, bajecznie piękną, majową plażą w Lagos. Uliczki, pnące się to w górę, to spadające w dół. Słynny tramwaj przeciskający się między kamieniczkami, muzyka sącząca z knajpek po zachodzie słońca. Spacer po Lizbońskim ogrodzie botanicznym, ciepły wiosenny deszcz nad oceanem. Małe misternie wykonane kafelki, pokrywające całe ściany domów, unikatowa ceramika, którą z chęcią zapełniłabym kuchenne szafki. I smaki… Do tej pory czuje ten aromat najlepszego octu z białego wina, doskonałej oliwy. Pamiętam jak zaskoczył mnie smak maleńkich, różnokolorowych oliwek. Podawane w małych, cermicznych miseczkach, smakowały wybornie.
Oliwa, oliwki, ocet i chleb- wokół tego krążą moje portugalskie wspomnienia. Wystarczyło im jednie towarzystwo dojrzałych w słońcu warzyw i lampki lokalnego zielonego wina.
To w Lizbonie rozsmakowałam się w takich minimalistycznych kompozycjach. Na południu zajadałam się marynowanymi marchewkami, awokado z kolendrą, a przede wszystkim niepowtarzalnym portugalskim gazpacho.
Pomimo swojego włoskiego pochodzenia, już zawsze będzie mi się kojarzyć z Portugalią. Nie wiem, czy to za sprawą smaku pomidorów, octu z białego wina czy oliwy z oliwek. A może dlatego, że było lokalnie, tradycyjnie i świeżo.
Najlepiej gazpacho smakowało w małych knajpkach w Lagos, z w otoczeniu muzyki, wina i morskiej bryzy.
Przygotowując ten pomidorowy chłodnik, zawsze tonę we wspomnieniach, ciepłych, powolnych portugalskich wakacji.
Teraz już nie mogę się doczekać kontrastu portugalskich smaków, z tymi nowymi, włoskimi.
Choć przepisów na gazpacho jest pewnie z milion, to najważniejsze w nim są, tak naprawdę, produkty. Dojrzałe, intensywne w smaku pomidory, słodka papryka. Warto pamiętać o lepszej oliwie. occie winnym i dobrym, naturalnym chlebie. Wtedy nie ważne czy zdecydujecie się na wersję portugalską, włoską, czy swoją własną, gazpacho wyjdzie zaskakująco dobre.
A Wy jakie macie smakowe wspomnienia z wakacji?
Przepis na to gazpacho znajdziecie również na stronie Westwing.pl
Gazpacho
„po mojemu”
1 kg dojrzałych pomidorów
½ dużego ogórka szklarniowego
1 papryka
2-3 ząbki czosnku roztarte z solą
¼ niedużej cebuli
1-4 papryczki piri-piri lub inne ostre
5 łyżek dobrej jakości oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia*
3 łyżki octu z białego wina
2 kromki czerstwego chleba bez skórki
sól
pieprz
Do podania:
oliwa z oliwek
oregano
posiekany ogórek, awokado, papryka
* kwasowość oliwy- do 0,8%
1. Pomidory kroimy na kawałki, pamiętając o wycięciu szypułek. Paprykę, ogórka i cebulę kroimy w kawałki. Czosnek ucieramy z dodatkiem soli w moździeźu.
2. Blendujemy pokrojone warzywa z czosnkiem, ostrymi papryczkami (jeśli preferujecie łagodne smaki możecie je pominąć). Dodajemy chleb i ponownie blendujemy. Doprawiamy octem z białego wina, oliwą z oliwek, solą i pieprzem.
3. Wstawiamy do lodówki minimum na 2 h, lub dodajemy kostki lodu. Jeśli gazpacho będzie za gęste można dolać trochę wody.
4. Podajemy z posiekanymi w kostkę warzywami (może to być papryka, ogórek, awokado), oregano lub innymi ulubionym ziołami.
Smacznego!
Więcej o moich wakacjach w Portugalii możecie poczytać tutaj i tutaj.
Wpis powstał w ramach akcji „Nieustające wakacje” Westwing.pl