Ilekroć w mojej kuchni dzieje się coś przez przypadek, efekt końcowy okazuje się być szokująco dobry. Miał być obiad. Całkiem możliwe, że na horyzoncie majaczył się wytrawny placek drożdżowy z warzywami. W każdym razie nie byłam do końca przekonana, bo zamiast gotować zagrzebałam się w stercie książek kucharskich. Przeglądając przepisy w poszukiwaniu nieokreślonego, a jednak tak wytrwale, jakby z ukrytą misją, nie mogłam przejść obojętnie obok połączenia cytryny, kokosa i ciasta drożdżowego. Nawet pomimo moich stonowanych uczuć do wszelkiej słodyczy, to połączenie wydało mi się tak trafione, że natychmiast przystąpiłam do realizacji, porzucając wszelkie nadzieje współjadacza na konkretny obiadowy posiłek.
Oczywiście gdzieś między rozcieraniem drożdży, a mieszaniem suchych składników, okazało się, ze nie dość, że nie posiadam dżemu cytrynowego (niby skąd), to również brakuje mi cytryn, czyli w zasadzie kwintesencji przepisu. Na szczęście na ratunek przyszła kupiona przypadkowo (według niektórych niepotrzebnie) konfitura z gorzkich pomarańczy.
Rezultat: ciasto drożdżowe o wyśmienitej nucie pomarańczowo-kokosowej, idealnej strukturze i czasie półtrwania około 1,5 godziny.
Polecam również w wersji cytrynowej (wówczas zastąpcie skórkę pomarańczy cytryną, a dżem z gorzkiej pomarańczy dżemem cytrynowym).

Tagi: cake ciasto deser drożdżowe gorzkie pomarańcze kokos mleko kokosowe na słodko pomarańcza śniadanie wiórki kokosowe