Dynia i tahina. Połączenie, które Yotam Ottolenghi w swojej książce „Jerusalem” opisuje jako magiczne. Mieszanka, która na zawsze pozostaje w pamięci, do której ciągle chcemy powracać.
I tak jest z właśnie z tą pastą. Wciągający, głęboki smak, wielopoziomowa słodycz, delikatna kwasowość. Upaja już od początku, zapachem pieczonej dyni z cynamonem. Aromat wypełnia powoli każdy zakamarek domu, wkrada się pod koce, wpełza między kartki, osiada na swetrach. Niedbale rozgnieciona dynia, gęsta tahina. Magiczne cząsteczki, zwieńczone słodyczą z daktyli i świeżością kolendry. W tym roku nie będzie już lepszej definicji jesieni.
Pasta z dyni i tahiny
z syropem z daktyli i kolendrą
1,2 kg dyni piżmowej*
3 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżeczka cynamonu
70g tahini
120g jogurtu roślinnego naturalnego
2 małe ząbki czosnku
sok z cytryny
sól
sezam**
syrop z daktyli***
świeża kolendra
*około 970g po obraniu
** biały lub mieszanka białego i czarnego
*** syrop z daktyli można zastąpić innym płynnym słodem, ciekawie może smakować połączenie tej pasty z melasą z buraka
Dynię obieramy, wykrawamy gniazda i kroimy w kostkę. Rozkładamy na blasze, posypujemy cynamonem, ½ łyżeczki soli i polewamy oliwą. Mieszamy. Blachę przykrywamy folią aluminiową. Pieczemy w 200C przez 70 minut, mieszając raz podczas pieczenia. Wyjmujemy z piekarnika i zostawiamy do wystygnięcia.
Upieczoną dynię rozgniatamy widelcem, dodajemy jogurt, pastę tahini, czosnek. Pastę można również delikatnie zblendować. Warto jednak, by zachowała trochę struktury. Doprawiamy do smaku solą i sokiem z cytryny.
Podajemy posypaną sezamem, świeżą kolendrą i polaną syropem z daktyli. Najlepiej w towarzystwie manakishów.