Biała czekolada w wersji roślinnej, a do tego domowej to chyba marzenie wszystkich na diecie wegańskiej. Każda wzmianka o wegańskiej białej czekoladzie wzbudza zainteresowanie: „gdzie, kiedy, za ile”. Nawet dla mnie, osoby nie przepadającej za słodyczami, taka czekolada to nie lada frykas.
Co czyni białą wegańską czekoladę taką specjalną i wyjątkową? Może to, że ciężko ją dostać. Może jej smak, kolor? A może ciche wyzwanie rzucone w wegetariański światek, że nie da się zweganizować wszystkiego.
Akurat białą czekoladę nie sztuka zrobić z roślinnych składników. Potrzeba tłuszczu, cukru i mleka w proszku. Proste?
W teorii, tak. W praktyce trzeba zdobyć magiczny składnik, dzięki któremu, nasz wyrób będzie prawdziwą czekoladą.
Mianowicie, masło kakaowe. Wydawałoby się, że tłuszcz ten powinien być w brązowym, ciemnym kolorze. Nic bardziej mylnego, bo właśnie masło kakaowe jest białe, a w zasadzie lekko żółtawe. Otrzymuje się je poprzez wytłaczanie na ciepło ziaren kakaowca. Resztki, czyli kuch kakaowy wykorzystywany jest do produkcji kakao.
I tak mamy ciemną czekoladę, gdzie główną rolę odrywa właśnie powszechnie znane ciemne, sypkie kakao. Mleczną z dodatkiem sproszkowanego mleka i cukru pudru. Białą, w której jedynym składnikiem pochodzącym z kakaowca jest masło.
Są też tzw. „compound chocolate”, gdzie w miejsce tłuszczu kakaowego dodawane są inne, jak na przykład kokosowy. I choć powstanie z nich wizualnie i smakowo twór czekoladopodobny, to niektórzy nie śmią ich nazwać „czekoladą”.
Gdzie zdobyć masło kakaowe?
Najlepiej szukać w sklepach ze zdrową żywnością lub kuchniami świata. W Krakowie znalazłam je w dwóch miejscach: w sklepie ze zdrową żywnością na ulicy Filipa i na ulicy Rzeźniczej. Cena to około 35 zł z 250g. Ilość ta wystarczy na około 3 czekolady z mojego przepisu.
Gdy już zdobędziemy masło, sprawa staje się znacznie prostsza. Wystarczy rozpuścić masło w kąpieli wodnej, dosypać cukier i mleko w proszku. Kilka kropli ekstraktu waniliowego. Porządne mieszanie, przelanie do formy i gotowe. Oprócz domowej czekolady, uzyskujemy świadomość, z czego tak na prawdę robi się czekoladę. I uwierzcie mi, że czytanie etykiet czy przepisu, ma nie wiele wspólnego z zobaczeniem na własne oczy, że jest to tylko tłuszcz i cukier.
I pomimo, że natkniecie się pewnie na milion przepisów na tzw. „zdrowsze wersje”, gdzie będzie Wam proponowany olej kokosowy i różnego rodzaju syropy, nie dajcie się zwieść. Nie ma zdrowszej wersji, która nie będzie tucząca. Cukier i tłuszcz, w jakiejkolwiek postaci to substancje wtóre, przetworzone.
Moim zdaniem, jeśli już opychać się czekoladą to tą najlepszą (co nie znaczy, że nigdy nie wyprodukuję compound chocolate). A wszyscy miłośnicy czekolady są zgodni, że najlepsza jest ta z masła kakaowego i cukru pudru! Tym samym, koniec marudzenia o kaloriach, zdrowym odżywaniu i magicznych właściwościach oleju kokosowego. Czas na czekoladową rozpustę!
Zanim przejdziemy do przepisu, kilka prawd objawionych o produkcji domowej białej czekolady:
1. Kąpiel wodna to podstawa. Rozpuszczamy masło w misce/garnku umieszczonym na większym garnku z gotującą się wodą.
2. Mleko w proszku (ja użyłam sojowego) najlepiej jeszcze zmielić w młynku do kawy na puder. Naszym celem jest uzyskanie kremowej, nieziarnistej struktury czekolady. Mleko w proszku może popsuć nam te plany, dobrze jest je porządnie przemielić.
3. Cukier puder przesiewamy, z tych samych powodów.
4. Większość przepisów, które przeglądałam podawały strasznie małe ilości mleka w proszku. Wydało mi się to dziwne. Gdy dodamy do naszej czekolady 1 łyżeczkę, to po wystygnięciu czeka na nas czekolada o woskowej strukturze i smaku. Warto więc sypnąć trochę więcej.
5. W części przepisów możecie natknąć się też na sproszkowane nerkowce czy migdały. Nie neguję smaku czekolad z ich dodatkiem i w przyszłości być może je spróbuję. Tymczasem na początek i pierwsze próby radzę iść w klasykę. Polecam mleko sojowe w proszku. Do wypróbowania pozostawiam sproszkowane mleko ryżowe i kokosowe.
6. Pamiętajcie o wanilii. Czy to w lasce, czy w formie ekstraktu.
7. Forma na czekoladę to czysta dowolność. Wizualnie preferuje domowe, płaskie i niedbałe czekolady. Najlepiej cienkie. Jeśli wolicie klasycznie kostki, to poszukajcie w sklepach z akcesoriami kuchennymi, ale polecam mój domowy sposób, czyli: plastikowy prostokątny pojemnik na żywność plus folią aluminiowa. Do mojego przepisu polecam dwa. Na cieńszą (ulubioną): 20x12cm. i nieco grubszą -18x12cm. W części przepisów polecają papier do pieczenia, ale on pochłonie część tłuszczu, a część przez niego przesiąknie. Trzymajcie się folii lub silikonowych form.
7. Jeśli posiadacie termometr kuchenny i trochę cierpliwości możecie się pobawić w tempering.
Jak „temperować” czekoladę?
Potrzebne będą: termometr kuchenny, lodówka, cierpliwość i precyzja.
Tempering jest to proces manipulowania temperaturami, tak by uzyskać odpowiednie formy kryształów w maśle kakaowym. Pożądanymi kryształami są ten z numerem V. To one sprawiają, że czekolada rozpływa się w ustach. Nie jest ani za twarda, ani zbyt szybko się nie topi. Oczywiście dane kryształy tworzą się w określonych temperaturach.
Aby uzyskać najwięcej kryształów V należy najpierw podgrzać masę na czekoladę (wymieszane rozpuszczone masło, mleko, cukier i wanilię) do 49C, co sprawi, że stopieniu ulegną wszystkie formy kryształów. Następnie schładzamy ją do 26 C, by kryształy zaczęły się formować. Gdy temperatura spadnie do 26C, znów podgrzewamy czekoladę do 30-31C. W tej temperaturze tworzy się najwięcej kryształów V. Nie wolno przekroczyć 32C, bo wtedy proces musimy zacząć od nowa.
Tempering krok po krok:
1. Często mieszając doprowadź masę do 49C.
2. Umieść masę w lodówce, wyjmując ją co jakiś czas i wkładając z powrotem, aż uzyskasz 26C. Mieszaj od czasu do czasu.
3. Gdy osiągnie 26 C znów podgrzej ją w kąpieli wodnej do 30-31C. Pamiętaj jednak by nie przekroczyć 32 C.
4. Przelej do formy. Zostaw do ostygnięcia w temperaturze pokojowej. Gdy wystygnie możesz ją włożyć na trochę do lodówki.
Czy „temperowana” czekolada jest lepsza?
Oczywiście jeśli nie macie termometru, nie musicie się w to bawić. Normalnie przygotowana czekolada jest równie pyszna. Być może temperowana jest bardziej rozpływająca się w ustach (moim zdaniem). Dodatkowo ta poddana temperingowi ma ładniejszy, równomierny kolor (na zdjęciach ta z pistacjami jest po temperingu, a z pomidorami nie). Jednak bardziej kluczową sprawą jest pozbycie się ziarnistej struktury o czym pisałam wyżej.
Dodatki:
Zaszalejcie z dodatkami, ale pamiętajcie, że domowa biała czekolada nie lubi stać w cieniu. Dlatego proponuję wybrać jeden rodzaj dodatku. Pistacje- dla mnie „must have” w białej czekoladzie. Mniej klasyczne połączenie to suszone pomidory. Dla mnie rewelacja, aczkolwiek nie wszystkim może to podejść. Orzechy laskowe, amarantus ekspandowany, rodzynki, kardamon, matcha- to tylko kilka pomysłów na ciekawe dodatki.
Myślę, że po tym najdłuższym wstępie świata nadszedł czas na przepis.
Domowa biała czekolada
z pistacjami lub suszonymi pomidorami
Składniki:
tabliczka 18x12cm lub 20x12cm
około 20 kawałków
1/2 szklanki masła kakaowego (85g)
1/2 szklanki cukru pudru (65g)
1/8 szklanki mleka sojowego w proszku
łyżeczka ekstraktu waniliowego
około 25 pistacji niedbale posiekanych
lub
6 suszonych pomidorów drobno posiekanych
1. W kąpieli wodnej na małym ogniu rozpuszczamy masło kakaowe. Cukier puder przesiewamy. Mleko sojowe mielimy w młynku na puder.
2. Do rozpuszczonego masła dodajemy cukier puder i mleko oraz ekstrakt waniliowy. Dokładnie mieszamy. Jeśli planujemy tempering postępujemy wg instrukcji zamieszczonej powyżej. Jeśli omijamy ten krok, wystarczy przelać czekoladę do foremki (silikonowej lub plastkowej wyłożonej folią aluminiową) o wymiarach18x12cm lub 20x12cm posypujemy dodatkami. Zostawiamy do wystygnięcia, potem władamy na 1-2 godziny do lodówki albo po prostu zostawiamy do całkowitego stężenia w temperaturze pokojowej.
Domowa biała czekolada może być przechowywana kilka tygodni w suchym, ciemnym miejscu.
UWAGA! Dla odważnych- poniżej wartości odżywcze czekolady.
Ile kalorii??
1 tabliczka:
1028 kcal
białko: 4 g; tłuszcze: 105 g; węglowodany: 63 g, błonnik: 1,3 g;
żelazo: 2 mg; wapń: 100 mg; cynk: 0 mg
1 kostka:
51 kcal
białko: 0,2 g; tłuszcze: 5,25 g; węglowodany: 3,1 g, błonnik: 0,07 g;
żelazo: 0,1 mg; wapń: 5 mg; cynk: 0 mg