Zgodnie z obietnicą przed Wami druga część przewodnika po Mediolanie. Znajdziecie tutaj kilka słów o Joi, czyli wegetariańskiej restauracji z gwiazdką Michelin, Mantrze z surowym menu oraz o wegańskim ramenie. Będzie też trochę informacji o tym, jakie wegańskie produkty znaleźć możecie w sklepach.
SMAKUJ WEGAŃSKI MEDIOLAN, CZĘŚĆ PIERWSZA
- Bergamo
- Rowerem po Mediolanie i zieleń miejska
- Mediolan, China Town
- Eataly
- Speciality coffee i NAVIGLIO Grande
- Fodazione Prada
SMAKUJ WEGAŃSKI MEDIOLAN, CZĘŚĆ DRUGA
JOIA
Joia to wegetariańska restauracja, która w 2007 roku otrzymała gwiazdkę Michelin. Nie sposób być w Mediolanie i nie sprawdzić, jak smakuje kuchnia wegańska z takim wyróżnieniem. Zdecydowaliśmy się udać się do bistro, czyli wersji budżetowej. Zarezerwowaliśmy stolik i z niecierpliwością odliczaliśmy dni.
Bistro oferuje dwa menu do wyboru: sezonowe i regionalne. Tutaj możecie zobaczyć je szczegółowo. Postanowiliśmy spróbować roślinnej interpretacji kuchni włoskiej, czyli Menu Piedmontese. Pomimo, że część dań z tego menu degustacyjnego była wegetariańska, nie było problemu z modyfikacją ich na wersję wegańską.
Wystój Joi jest minimalistyczny. Na stołach dominuje prosta ceramika, choć były też nietypowe elementy, jak ceramiczny karczoch czy liść w kształcie talerza kapusty. Nie było muzyki, od czasu do czasu rozbrzmiewał śpiew ptaka albo szum wody.
Jak się pewnie domyślacie, obsługa była bardzo profesjonalna. Wszystko na tip-top. Otrzymaliśmy małą przystawkę, następnie właściwą przystawkę, dwa dania główne i deser. Kolację zakończyliśmy mocnym, ale dobrym espresso.
1. Mini- przystawka: surowe warzywa z wegańskim majonezem, plus pieczywo
3. Tempeh i topinambur z sosem na bazie topinamburu, ogólnie dużo ziemistych smaków, przełamanych sosem z cytryną
4. Ravioli z grzybami i sosem na bazie groszku i aromatycznymi ziołami
5. warzywa w tempurze (pomidor, brukselka, brokuł, jabłko) z pesto zielonym i czerwonym.
6. Mus czekoladowy z sosami (waniliowym, malinowym i karmelowym)
Ciężko wybrać najlepsze danie, bo wszystko było przygotowanie perfekcyjnie. Każdy element dania był pyszny, ale dopiero cała kompozycja i idealne połączenia smakowe, robiły ten efekt wow. Moi faworyci to ravioli i genialne warzywa w tempurze, szczególnie pomidor i jabłko. Deser choć pyszny, dla mnie był nieco przytłaczający słodyczą.
Jedzenie, które zaskakuje. Smaki, które wywołują uśmiech na twarzy. Opowieść na talerzu. Zdecydowanie warto odwiedzić. Wizytę w Joi polecam szczególnie tym, którzy nie wierzą, że kuchnia oparta na roślinach może być równie wyszukana i smaczna jak tzw. klasyczna.
Ostrzymy zęby na kolejną wizytę w Joi, tym razem w części restauracyjnej, bo cóż tu dużo mówić było to jedno z lepszych kulinarnych doświadczeń w naszym życiu.
Wybierając się do Joi zarezerwujcie sobie minimum dwie godziny i nie martwcie się, nie wyjdziecie stamtąd głodni. Porcje nie są wcale małe, a bogactwo doznań smakowych na pewno Was nasyci. Koszt menu degustacyjnego w bistro to około 50 euro, plus woda i wino.
JOIA, Via Panfilo Castaldi 18, Mediolan
Mantra RAW Vegan
Na tej samej ulicy co Joia znajduje się Mantra, restauracja serwująca surową kuchnię. Menu nawiązuje do kuchni włoskiej, sporo tu makaronów, lazanii. Jest nawet surowe tiramisu. Wybór jest naprawdę trudny, więc polecam wybrać się do Mantry z pustym żołądkiem.
Spróbowaliśmy dwóch dań głównych: makaronu z marchewki i pasternaku z sosem pomarańczowo-nerkowcowym i pesto oraz surowych kuleczek z grzybami i sosem pomidorowo-paprykowym. Place lizać. A ich tiramisu, to czysta poezja.
Kolejnym plusem Mantry jest obsługa, która przy zbieraniu zamówienia dopytuje od alergie i nietolerancje pokarmowe.
Po obiedzie w Mantrze szczerze zatęskniłam za eksperymentami z surową kuchnią, które kilka lat wcześniej były u mnie na porządku dziennym. Szkoda również, że w Krakowie nie przetrwała restauracją z kuchnią raw. Nie pozostaje nic innego, jak znów zagłębić się w świat surowizny.
Mantra, Via Panfilo Castaldi, 21, Milan
MI-RAMEN BISTRO
Ostatnim punktem kulinarnej eksploracji Mediolanu był Mi-Ramen Bistro. Zawsze przed wyjazdem sprawdzam dostępność wegańskich ramenów w okolicy. Jednym z rekomendowanych lokali (znajdujący się nawet na jakiejś liście TOP ramenów w Mediolanie), był właśnie mały bar Mi-Ramen Bistro. W okolicy Taglio również natknęliśmy się na knajpkę z ramenem, raczej bardziej nowoczesną. Wyglądał całkiem dobrze, szczególnie opcja z awokado. Postanowiliśmy jednak sprawdzić ten polecany i nie zawiedliśmy się. Proste składniki, niesamowicie aromatyczny bulion i jeden z lepszych makaronów, jaki jadłam. I świetny marynowany bambus. Polecam bardzo!
Mi Ramen Bistro, Viale col di lana 15, Mediolan
wegańskie zakupy
Jeśli chodzi o dostęp do roślinnych zamienników nabiału, to w Mediolanie znajdziecie tego mnóstwo. Bez problemu kupicie jogurty, serki, tofu, seitan w każdym markecie. Lodówki wypchane są po brzegi roślinnymi jogurtami w najróżniejszych smakach, począwszy od naturalnych, poprzez owocowe, a skończywszy na kawowych czy o smaków orzeszków ziemnych. Również wśród słodyczy znajdzie się sporo opcji, nawet całkiem spory wybór bez tłuszczu palmowego. Jeśli tęsknicie za tym „szczególnym” smakiem rogalików 7days – szukajcie między innymi tych firmy MISURA. Będąc we Włoszech w zasadzie interesuje mnie zawsze tylko jeden zamiennik nabiału- ryżowa mozzarella. Jest genialna. Bez reszty spokojnie mogłabym się objeść. Jeśli będziecie mieć możliwość spróbujcie koniecznie.
W tym miejscu jeszcze raz polecam sklepiki w China Town, gdzie możecie znaleźć mnóstwo rodzajów tofu, przypraw i warzyw. Raj dla wegan.
Podsumowanie
Przed wyjazdem przeczytałam w kilku miejscach, że Mediolan jest średnio polecany, jako cel turystyczny. Jest duży, zatłoczony, brakuje mu włoskiego klimatu i w zasadzie to wystarczy jeden dzień, żeby zobaczyć „wszystko”. Cokolwiek ma to znaczyć. Bo jak poznać miasto, poczuć jego klimat w jeden dzień? Odhaczyć najważniejsze punkty z przewodnika? Nie, dziękuję. Potrzebuję wgryźć się w miasto, poczuć jego smak. Poobserwować, wypić kilka kaw, pogubić się w gęstwinie uliczek. I choć zaledwie liznęłam Mediolan, to poczułam, że to jest miasto dla mnie. Może nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, jak z Lizboną, ale zdecydowanie jest między nami chemia. Eklektyzm, mnogość możliwości, a jednocześnie jakaś spójność i wszędobylskość sztuki. Jest w Mediolanie coś, co mnie przyciąga, co sprawia, że czuje się swobodnie.
W zwiedzaniu miasta pomógł mi zdecydowanie ten artykuł „T City Guides: Milan”, polecony przez Karolinę z Ogrody i Wnętrza. Żałuję, że nie było już czasu, żeby odwiedzić kawiarnio-kwiaciarnię Potafiori i Villę Necchi (w której kręcono genialny „Jestem miłością„ z Tildą). Next time Milan! Bo wracam na pewno!